Ostatni post napisałem mnóstwo sekund temu, a był on poniekąd okolicznościowo-medialny w strukturze, jednak potem skończyły mi się pomysły na wymysły.
I to pokończyły się niemal dokumentnie. Nawet moje uberprywatne papierowe archiwum zawiera jedynie klasyczną dla mnie sieczkę zdań.
A świat-zdrajca jeden, jakoś nie chciał zaczekać aż znajdę mapę powrotną prowadzącą moją jakże nieszczęśliwą świadomość z okolic dupy do bardziej cywilizowanych rejonów mózgu.
I demokratycznie przegłosował sporo zmian:
Począwszy od marionetek prezydenta, poprzez paraliże trybunałów, po wesołe zabawy w szafach Czesia opisujące niewygodne dzieje "Bolka i Lolka", czy oczekującą na realizację reformę rolną sprowadzającą na ten kraj w ruinie podział kastowy przekrzyżowany z istną jesienią średniowiecza.
O tym ostatnim nieco szerzej:
Plan Herr Furhera Wodza Naczelnego kraju zrujnowanego przewiduje:
Obcy won od naszej ziemii!
A jego realizacja zakłada minimum 5 lat oficjalnego zatrudnienia na gospodarstwie rolnym (płatnik KRUS) zanim taka ziemia mogłaby zostać zakupiona przez chłopka roztropka co farmę mieć chciał.
A jego realizacja zakłada minimum 5 lat oficjalnego zatrudnienia na gospodarstwie rolnym (płatnik KRUS) zanim taka ziemia mogłaby zostać zakupiona przez chłopka roztropka co farmę mieć chciał.
To jednak nie wystarcza aby zadowolić ambicję teczkożerców: więc z szczodrości worka wyciągnęli jeszcze 5 letni zakaz sprzedaży zakupionej ziemi i aby żyło się podle, acz ciekawie ma powstać docelowo trójkącik homo-hetero powyższego wraz z zakazem kupna ziemi poza obrębem własnej gminy oraz ograniczeniem wielkości gospodarstwa do 300 ha ( tak nowego jak i cudem ocalonego dziedziczenia w ramach rodziny).
Co to oznacza w praktyce?
- 5 lat terminowania u rolnika skutecznie eksterminuje zapędy miastowych do babrania się w ziemi, która jako czarna jest niegodna dłoni korpo-pracownika.
- 5 lat zamrożenia mamony (zła grzesznego, które winno do państwa należeć, aby inwigilację czynnego sprzeciwu sprokurować) w każdej inwestycji w grunta rolne.
- Kompletny paraliż inwestycyjny dla tych rolników, których z jakichś tajemnych przyczyn stać na rozwój. Dla rozjaśnienia niech nasz przykładowy rolnik Kargul chce kupić pole od swego sąsiada Pawlaka. Pola się stykają, a Pawlak zgadza się na sprzedaż Ma jednak pecha, bo pole sąsiada leży w innej gminie niż pole Kargula. I z transakcji dupa i papieru kupa.
- Abstrakcyjnie ujemną zdolność polskiego rolnika do rozwoju i konkurencji z wielkopowierzchniowymi gospodarstwami zachodniej Europy.
Następne w kolejce do upowszechnienia i w domyśle zaborczej nacjonalizacji stoją IKE/IKZE.
Plan wygląda tak:
Plan wygląda tak:
- Zmusić pracodawców do przelewania części naszych pensji na wybrane fundusze pracownicze, chwilowo jeszcze z możliwością nieodpłatnej rezygnacji.
- Opodatkować zyski Belką, albo jeszcze lepiej dla budżetu, zgodnie z lokalnym przebiegiem krzywej Rostowskiego.
- Beztrosko firmować nowy program rozwoju dzietności "1000+ na każde nieurodzone dziecko*", zanim wszyscy wymrzemy z głodu lub długów za import po upadku przemysłu rolno-spożywczego.
- Oskarżyć lewactwo, Żydomasonerię, unię i ruskich o wyuzdany spiseq i w efekcie niepowodzenie spektakularnego planu lepszej zmiany.
* Fikcja literacka autora. Nie traktować poważnie.
Q.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz