piątek, 28 lutego 2014

Myślałem o życiu i co z tego wynikło

Trochę alternatywnie, nie będzie ekwilibrystyki literackiej, ale coś zupełnie  innego...

W końcu mamy przecież weekend i oczy muszą odpocząć :)

Nasza altrenatywa powstała z refrenu piosenki zespołu Lao Che " Na końcu języka" z krążka "Soundtrack" - polecam, są tam naprawdę  świetne teksty i linie melodyczne.

A oto i alternatywa:

 

 

Zagubiłem się
szukając sensu bycia,
Teraz niczym śmieć
bez celu, błakam się,
po ulicach życia,
szukając znaczenia ,
w bladym blasku, porannego świtu
w wieczornym mrocznym, lśnieniu latarni,
w nierównościach chodnika
w odrapanej budzie przystanku,
 gdzie widać,
naiwnych napisów moc,
idę więc w ciemną noc
szukając znaczenia  słów
bo odgadł zagadkę bytu ten,
co gębą tak rusza
że gęba się porusza
a wyraża się dusza... 

Nazywa się "Unknown?" 

I wbrew temu co możecie sobie myśleć, poza 4 (słownie czterema) ostatnimi wersami podsłysanymi w refrenie jest w całości wytworem mojego zwichrowanego umysłu.

Q.

środa, 26 lutego 2014

Piętno zaścianka?

Tekst świerzynka, powstał raptem parę godzin wstecz na oszalałym zegarze świata (Ach zegarmistrzu czemu zacząłeś pić?). I jestem niemal pewien, że każdy z nas zna kogoś takiego, osobiście lub z widzenia, ale o kogo właściwie chodzi?

 

Jeszcze całkiem niedawno opisywałem przedziwne przypadki osób jakoś niepotrafiących wykrzesać z siebie iskry odwagi bądź ducha hartu (względnie brutalnie: nie potrafiły znaleźć swego zadka bez mapy z GPS) potrzebnego do odnalezienia Graala/Złotego Runa/Skarbu kapitana Kidda*

* Wybór ma wpływ na wysokość opłaty eksploracyjnej, podatek od zysku i ilość kruczków prawnych w ubezpieczeniu zdrowotnym

Jednakże ostatnio trafiłem na podgatunek osobowości jeszcze bardziej zdumiewająco antypatyczny.
Osobniki osobliwie dumne ze swej ignorancji i absolutnego braku wiedzy.
Co ciekawe próby porozumienia, nie licząc już na dialog, jakkolwiek delikatnie i wrażliwie prowadzone(miększe niż pupa niemowlaka po oliwce) nieuchronnie redukowały swoje prawdopodobieństwo to postaci sejmowopodobnej pyskówki na brak rzetelnych argumentów.
Intrygująco całość przypominała filmy Barei:
Moje jest mojsze, a ty guzik wiesz. A teraz dawaj mój guzik, bo wcióry bendą...
Urocze...
Może to dziwne, ale pierwsze skojarzenie cisnące się na usta to zakompleksiony buzujący buzunami oraz agresją, adrenaliną i ociekający testosteronem młodziak w gumofilcach wypchanych zetlałą słomą, żywcem wycięty ze swojskiego krajobrazu zapyziałej, zapomnianej i kompletnie zabitej spróchniałymi dechami wioseczki na końcu drogi w miejscu gdzie zawraca echo psów szczekających d-pami .
Uff, ale okropnie złośliwy stereotyp.
Stereotyp bzdurny, bo nawet ja mieszkam od 12 ładnych lat w wiosce, gdzie ostatni remont drogi miał miejsce w dniu  wyasfaltowania, gdzie Neostrada dotarła raptem 2 lata temu, a o ile wolno mi się stronniczo oceniać, nie pamiętam abym był aż tak schamiały. Owszem złośliwy, cynicznie ironiczny, paskudnie komplikujący sprawy dowolnej złożoności, ale chyba nie skostniały w patologicznie urojonym przekonaniu o własnej nieskończonej dumie z głupoty?
Zresztą oceńcie sami :)
A teraz troszkę myślenia i eksperymentów nie mających żadnych kolokacji z ekskrementami dowolnego rodzaju.
Gdyby tak społeczeństwo składało się z takich osobników w całości?
Nie, to zbyt makabryczne, dajmy na to 50% populacji stanowią takie osobniki na wszystkich możliwych szczebelkach drabiny społecznej. Co otrzymamy?

I dlaczego efekt końcowy podejrzanie przypomina szarą polską rzeczywistość ?

Tknięty zgrozą charaktermyślową

Q.

Ps. Spróbujcie to przeczytać głosem któregoś z lektorów programów przyrodniczych :)

Parytety trafił szlag

Teraz o dziwo nowość niepublikowana w szerokim zakresie odbiorców.  Chociaż sam tekst liczy już trochę czasu,(obecnie  poniżej wzmiankowany spiseg trzeba by nazywać manifestacją ekstremistycznych  genderytów), niestety wciąż jest aktualny... 

 

Ostatnio pewien humanistyczny antyfan technik matematycznych opublikował niezbyt chwalebną dla kobiet statystykę.
(dla niewtajemniczonych: https://www.facebook.com/HumanistaNaGieldzie) Obecnie już niedostępną. (I znów wietrzą spiseg...) 
Otóż wynika z niej wprost i wszerz oraz czasem wobec(choć nie zawsze), że tzw. "Ruch Feministyczny" dał przysłowiowej dupy w temacie uczenia się o  inwestycjach giełdowo-ekonomicznych.
Wnikliwi wietrzą patrialchalny spisek seksistowsko antyfeministyczny mający na celu likwidację ekonomicznych podstaw istnienia fenomenu wyzwolonej kobiety godnej nowego milenium / dekady / czy innej bzdury.
Natomiast naiwni do których mam nieszczęście się zaliczać szukają racjonalnych powodów.
I na swoją zgubę przegrzebują zapasy logiki marnotrawiąc ją na bezowocne poszukiwanie odpowiedzi.
Winna jest HISTORIA? 
Pełna przecież kobiet "zniewolonych" przez opętanych rządzą samców, których jedyną przewagą było posiadanie członka lub członków w lokalnej knajpie.Tylko przecież te same samcze obiekty zniewalające same były po wielokroć "nieoficjalnie" upantoflowione przez władcze żony/kochanki/etc.
A może winna jest kobieca Próżność??
Troszkę już przecież łazikuję po "tym" świecie, a jeszcze jakoś nie spotkałem kobiety/dziewczyny pozbawionej kompleksu sroki. Która z was DROGIE panie otwarcie przyzna się , że nie lubi otrzymywać cennych świecidełek niezwykłej urody w zamian za ulotną obietnicę??
Retorykę tego pytania pozostawiam do rozpatrzenia w świetle spadającej oczywistości*...
A może wreszcie idąc po ostrzu brzytwy i narażając się na ciche lata nazwijmy rzecz po imieniu?
Tak naprawdę Paniom się nie chce odrywać od pokrywania paznokietków kolejnymi warstwami barw o niewymawialnych nazwach, bo po co?
Skoro mają od tego zaszczutych feministyką zniewiaściałych pantoflowych dostarczycieli zachcianek, omyłkowo nazywanych Facetami...

* 1000kg prostopadłościennych obiektów w kolorze zbrązowiałopomidorowym spadających z dostatecznie dużej wysokości**
** Koneserzy zjawiska nazywają to cholerną przyczajoną toną cegieł spadającą znienacka na Twój zakuty łeb. 

Więc panie i panienki,  co z tym faktem zrobicie? 

Q. 

Jak to bez flaszki polityczne dywagacje prowadzono cz 2

W swym rozpolitykowanym pędzie nie można było nie pominąć szacownej osoby Pierwszego Ministra, popularniej premiera... Aj waj, co tam się waszmości nie działo... Tylko mi się nie chciało tam zbytnio pisać więc tym razem ulżę Waszym oczom i będzie krótko :)

Zanim pozwolę sobie na swój niepowtarzalny "bełkot" parę słówek o szklankach i krytykach...
Można bezpardonowo i bezdyskusyjne stwierdzić używając metafory szklanki, iż cechą "narodową" Polaków jest wiekuiste miauczenie o tym jak to im zabrali większą szklankę, a zostawili kieliszek. Azaliż jest rownież i tak, że mając szklankę jojczymy i śnimy o wiadrze i tak do zafajdanego konca skali pojemności...
W kwestii krytyk, jakkolwiek wnikliwych bądź bzdurnych, dowolna krytyka tworzona tylko po to by pojęczeć i poskamleć nad swoim przeokrutnym losem na tym okropnie perfidnym łez padole jest elementarnie wtórną kpiną z inteligencji osób postronnych mających nieszczęście tego słuchać lub czytać. Natomiast krytykę sugerującą rozwiązania w całości popieram, jako wymagającą użycia choc kilku ostatnich neuronów ocalałych z alkopogromów podczas debat politycznej natury.
No to idziemy do sedna:
Rząd Herr Tuska miał dać nam polityczną "stabilizację", cokolwiek ma to politycznie oznaczać...
Z perspektywy czasu okazuje się, że po politycznemu stabilizacja = stagnacja =>zapaść ze względu na czynniki dwoistej natury: wewnętrzne i zewnętrzne. Podliczcie sobie sami jakie...
Ps. Użycie w tytule tematu manii poprzez korelację z m. in. Małyszomanią i podobnymi zjawiskami mogłoby złośliwe sugerować bardzo pozytywny stosunek autora do rzeczonej osobistości... 



Tuskomania?  (taki niepozorny temacik, a tyle agresji...)

Q.



Jak to bez flaszki polityczne dywagacje prowadzono cz 1.

No niestety nawet i na wydawało by się apolitycznym gruncie inwestycji giełdowych ktoś usiłuje swatać potencjalnym wyborcom "swoją" partię polityczną... I coż ja miałem z tym zrobić?

Miałem tu nie pisać. Zostawić polityczne bagienko z grubaśnym morasem osobom tym faktem żywotnie zafascynowanych ,skądinąd podziwiam gruboskurność takich person.
Więc zanim zacznę podziękujcie Ribiemu za najazd na moją zwiędłą ambicję, który zawstydza Atyllę i Odoakra wziętych do spółki. A przecież Ci panowie ukochali sobie najeżdżanie, a może jeżdzenie tudzież nieeleganckie ujeżdżanie przeciwników? Nieważnie.
Więc żeby ładnie się czytało zaczynamy od tłustego zakąska:
Altus takie podejście świadczy o poczuciu odpowiedzialności za wybór jakiego dokonujesz, brawa za to. Niestety dla tego zmaltretowanego politycznie pogożeliska większość robi to na tak zwany odwał, grzeczność nie pozwala mi nazwać tego dosłownie
A słupki by się załamały niczym brzoza pod samolotem...
Tyle tylko, że nasze opasłe pensjonariuszki sejmowe niemal darmowemu papu nie powiedzą dość i system głosowania raczej szybko zmienić się nie raczy.
Ok, zakąsiliśmy czas na popitkę:
Cała reszta tego majdanu, nie mylić z Tym Krwawiącym Majdanem w Kijowie, który nie powinien mieć miejsca w "cywilizowanym" kraju.
Abstrachując od wymiaru mięśnia piwnego Arniego i sposobów na jego powiększanie(odżywki taaak Używki), przy okazji sprytnie nazwany IQ - niemal dałem się nabrać.
Jeśli w swej niezmierzonej inteligentnej i niewątpliwie bosko wręcz poprawnej politycznie analizie wątku znajdujecie temat i/lub post najoględniej nieprzystosowany społecznie do egzystencji na tym forum istnieje istnie magiczny przycisk "Zgłoś" i nie prowadzi on pod tablicę z pustą głową i złowieszczym szmerem w tle.
Dobra,co oprócz gołosłownych przymilanek i kilogramów spamu pełnego pochlebstw poleca szef kuchni?
Danie dnia czyli naszą skromnie notowaną "Nową Prawicę" pod berłem miłościwie przewodniczącego J. Korwina-Mikke, o którym wieść ludowa niesie jakoby rzekomo był nowym "Stańczykiem" sceny politycznej. Ma ona się stać nową drogą do wolności w Europie... Tak jakbyśmy obecnie spali okop przy okopie. Dość już "Stańczykowania".
Pytanie brzmi czy są nam w stanie zaoferować realizację planów drogowo-wolnościowych?
Jak wiadomo każdemu zmotoryzowanemu nieekologicznemu zatruwaczowi okolicy (ogólnie kolesiowi typu beeeee i feeee oraz meeee) plany drogowe w naszej ukochanej Polszce określa się kutlowym cytatem: "Sprawa się rypła".
Plany wolnościowe...
Taak, kwestia ważka, ale retoryka nieważka, bo widać to tak: Tu Schengen, tam NSA i inne paskudztwa. Gdzieś zza płota chichocze Murdoch z brytyjską aferą medialną, a tuż koło naszej piaskownicy krew się leje jak deszcz z ogromnej chmury żalów i wyrzeczeń.
I można tak w koło Macieju, tylko czy warto tracić jeszcze kolejny oddech, kolejne zmarnowane elektrony z publicznej sieci zasilania na pisanie rzeczy oślepiająco oczywistych?
Ku rozwadze  

Ps Podkład muzyczny



Nowa Prawica - droga do wolnej Europy!  (orginalne miejsce agitacji)

Q.

Grunt to tłumaczenie...

"Znajomy" prowadzący ni to bloga ni to stronę internetową, skądinąd polecam inwestycjegieldowe.com - całość dynamicznie ewoluuje, trochę jak grypa między sezonami, "poprosił"( w sumie to podpuścił ;) ) mnie o komentarz, w sprawie która całkiem niedawno doprowadziła do kilku zakładów, publicznego pokazu idiotyzmu i paru innych pomniejszych incydentów: Czy inwestowanie na giełdzie to patologiczna odmiana hazardu?

 

Niejako zostałem nobilitowany do skomentowania tego tekstu, a gwoli wyjaśnienia ci którzy kiedykolwiek odwiedzili portal Gragieldowa.pl znają mnie jako siejącego abstrakcyjną ironią maniaka o nicku Qube.
Czy za przejawy nieokreślonej fanatycznie wścibskiej i zmieniającej lokalną rzeczywistość zmiennej losowej (w skrócie los) ukrywającej się za złowieszczym pseudonimem hazardu można uznać inwestowanie na rynkach np.akcyjnych?
Tak, a zarazem definitywnie nie.
Zanim wyjaśnię czemu, troszkę przysłowiowego mycia łepetyny autorowi: definicja hazardu zaczerpnięta z wikipedii jest niby ok, ale tak samo ok jest anorektyczna modelka na ostrej diecie niskokalorycznej, a piszę to z przekonaniem, że autora chyba stać na coś więcej.
I wracam do zapowiadenego wyjaśnienia:
Jak już wspomniano w ntej linijce powyżej dla nieogarniętego, nieopierzonego inwestora - świerzaka zwanego leszczem inwestowanie będzie równie bezpieczne co wsadzenie pijanej małpy do rajdówki i wypuszczenie na ulice miasta w godzinach szczytu. To faktycznie jest Hazard, z *
* Robisz to na własne ryzyko, autor komentarza nie ponosi kosztów dostarczenia małpy,alkoholu, auta i reparacji powstałych szkód.
I w ktej linijce ( dalej niż nta, wbrew alfabetowi) mamy sytuację odwrotną: doświadczony inwestor, brzemienny wiedzą i doświadczeniem zdobytym choćby i grając na wirtualnych pieniądzach.
Ktoś taki, kontynuując nad wyraz użyteczną metaforę z małpą, nie wygląda jak małpa (szkoda co nie?), co jest raczej oczywiste, a raczej jak wyspany kierowca wyścigowy w życiowej formie.
I tego hazardem nie wypada nazwać nawet po pijaku ;)
Uff... Skończyłem przekład z inwestorowego na nieludzki i qubistyczny język polski.
Czas na potraktowane po macoszemu zagadnienie los a życie.
Ale aby nie drażnić już bardziej autora bloga będzie kruciuchno :)
Traktując zagadnienie holistycznie i przyjmując zamiar kontroli lub eksterminacji losu z naszego życia, momentalnie popadamy w plątaninę paradoksów przy których fizyka kwantowa wygląda jak 2+2. Najoględniej takie rozwiązanie wymaga stworzenia nowego wszechświata pozbawionego zmiennej losowej, lub też przejęcia kontroli absolutnej nad "naszym". Fajne nie?

Dla zaintrygowanych tekstem orginalnym, jak i wątkiem zakładów:

Czy giełda to hazard(orginał)

Zabawa w zakład

Q.

Twoje pytanie obraża moją inteligencję

Ostatnio mieliśmy małą spamowódź bezsensownych pytań od ludzi, co do których istnieje uzasadnione podejrzenie, iż potrzebują mapy z nawigacją głosową do znalezienia własnego tyłka.

Przyznaję również, że tak jakoś 50% poniższego tekstu to samokrytyka - nie jestem aniołem ;)

Gotowi na zabawę?


PrePs. Zgodnie z zaleceniem dr Ribiego, środek muzyczny ulatwiajacy trawienie dodajemy na początku:
Może nie wybrałem dobrego czasu, jakby kiedykolwiek był on dobry. I możliwe że ciut ciut złowieszczo i zgryźliwie, ale czy tak bezczelny pokaz umysłowego striptizu ukazujący bezwstydną nagość ignorancji ma pozostać pozbawiony możliwości postawienia się przed komisją śledczą ds. urojonych zagrożeń genderyzacji samokształcenia?
Jak zwykle w swoim bezdennym zdziwaczałym zidioceniu wydumałem sobie przyczyny takiego stanu:
"Jestem zieloniutki jak wiosenna trawka" i zanim zjaram się wstydem na buraczkowo chlapiąc jakieś naiwne głupstwo, bezwiednie bijąc poddańcze pokłony pielgrzymuję w te pędy do "wyroczni" wiedzy grupowej czyli na nasze narzecze jezykowe: Źródła ogólnej niewiedzy opisanej możliwe naukowo bełkotliwie.
Dla mnie niby ok, ale...
Ale tylko gdzie zaginął niczym komnata bursztynowa popęd do bycia samokształcącą się łazikującą po okolicy doskonałością?
Ten tryb macho, alfy i omegi, ja nauczę się tego lepiej sam?
Biorąc pod uwagę iż pierwiastek rzekomo "męski" stanowi tu statystyczną większość i spora część tego pierwiastka nie zdążyła dojść do punktu w którym szczerość wymaga określenia się starym spierniczałym zgryźliwym tetrykiem.
Więc gdzie wyparował calutki testosteron?
Ta pierwotnie czysto samcza chęć dominacji, bycia tym jedynym unikatowym alfa geniuszem samokształcenia, popisania się imponującą wiedzą przed nielicznym gronem panien w wieku zgodnie z fizyką kwantową niemożliwym do ustalenia i Urodą będącą gustowną kwestią upodobań.
Czy aż tak kastruje nas polski system "edukacji"?
Tak gombrowiczowsko upupia, dorabia gębę zacofanego zakompleksionego "Czy można łaskawie prosić o wyjaśnienie jak wygląda cegła, bo to mnie przerasta?".
Czy do tego prowadzą nas kolejne serie bzdurnych testów z wykutymi na granitowej płycie pamięci odpowiedziami, tą cudowną przeżutą papką wiedzy podanej do łóżeczka na srebrnym talerzyku przez zaufanego sługę(nauczyciela) i zabawę w otwórz umysł leci samolocik z wiedzą?
I finalizując tę żenadę:
Co to mówi o facetach jako kandydatach do kontunuowania trendu zidiocania gatunku?
Q.
Ps. Odpowiedzi nie podano na srebrnej tacy. Sorry



Tu znajdziecie wątek:

Tu-napisz-pytanie?

Ps. Dla wygody tekst nie będący wprowadzeniem i/lub komentarzem do właściwej części wpisu nie zostaje oznaczony kursywą :)


Tak na początek

No to się stało, psi zawyli, niebo runeło, a ja założyłem bloga :)

Tak na rozgrzewkę wypadałoby rozjaśnić jego nazwę:

Wiele osób pisało mi, że dla osiągnięcia stanu mentalnego umożliwiającego czytanie moich dziwacznych wypocin bez szkody dla zdrowia psychicznego musi sobie solidnie strzelić 0,5l czystej.
Seems legit.

A w sumie założyłem bloga by gromadzić najróżniejszych popisy autorskie m.in. z kilkunastu wątków z forum gragieldowa.pl na którym widujecie mnie jako Qube,oraz wiele nowych dotąd niepublikowanych dykteryjek, w których po prostu staram się dać Czytającym fun i trochę do pomyślunku.

Ostatnio do dykteryjek doszły również opisy nieoczywistych oczywistości rzeczywistości.


Q.