niedziela, 19 kwietnia 2015

Co nas brzydzi, co nas oszpeca

Reklamy wokół nas są wszędobylsko wszechobecne, szpecąc niczym szramy po szarpnelach ściany, okna, elewacje, chodniki i pola w naszym polu widzenia.

Stan ten trwa co najmniej od czasów raczkowania u nas kapitalizmu, który połączono z klasycznie polską nadgorliwością w  wyznawaniu zachodnich  truizmów: reklama dźwignią handlu. 
Do spółki z innym ówczesnym credo wiary ekonomicznej: niewidzialną nadsprawiedliwą ręką "rynku" kroczek po kroczku zobojętniała wszystkich na swą złowieszczą kampanię aneksji  wszelakich zdatnych powierzchni. 

Obecnie szerzy się ona niczym terminalny złośliwy czerniak architektury, który swoimi nielimitowanymi zasobami pieniędzy, obłudy stowarzyszonej ramię w ramię z  polityczną niezdolnością naszych włodarzy skutecznie odpiera każdą próbę wycięcia jej chirurgicznie, bezczelnie ignorując lokalnych znachorów ze zrzeszonych słusznym celem  mikro społeczności, śmiejąc się w twarz sejmowym bezzębnym karykaturom ustaw mających położyć kres jej ponad 20 letniej dominacji. 

Jednak to nie zniedołężniałość stetryczałego prawa powinna nas przerażać.
To ostra przewlekła atrofia narodowego wyczucia estetyki stanowi sedno sprawy.
My obywatele tego kraju bezwolnie pozwalaliśmy pomiatać sobą  reklamodawcom,  wciskającym nam najgorszy szitowaty szmiroszajs jako graficzne cuda wprost ze śmietników bardziej wyrobionego gustu klienta z zachodu. 

Taka postawa nie jest wcale jednostkową koszmarną wpadką dotyczącą kilku pojedynczych ludzi w tym onegdaj pięknym kraju.

Pomyślmy jak często złorzeczymy piekarzom, masarniom, producentom jabłek czy wreszcie  parapismakom operującym językiem z przydomowego placu zabaw wzbogaconym o aspirujące do inteligenckich denne grypsy i  niby idiomy.
Jak jęczymy,  łkamy w zaciszu swych zapyziałych umysłów nad chwałą zeszłych krajobrazów, dawnej prasy pisanej przez gentlemanów dla ludzi kultury, rozsądkiem języka prawniczego, który jakoś przemutował w pokraczne abstrakcyjnie naćpane zaprzeczenie logiki języka polskiego. 

I co poza skuleniem się w embrion potrafimy zrobić?  

Kupować tabloidy, bo UFO w Wypierdołkowie Górnym ulokowanym tuż obok Zaducpczewa Środkowego jest łatwiej przyswajalne dla naszych zapleśniałych od letargu umysłów.
Wolimy żreć toksyczne odpady i świecić dupą w kolorach tęczy na mordobiciach w rytmie zaoranego przez zalanego DJ'a rytmu modemów dial up  z seksistowskim tekstem który sprowadza się to wtórnego prymitywizmu: Moja lubić paczać jak twoja ruszać ciało. Moja reprodukować z twoja więcej mały ludź aka pełzających pijawek budżetów domowych. 

A może już czas, najwyższy czas na odrobinę wysiłku.  Pozytywistycznego kolektywnego wysiłku żywcem wydartego z jakże antypatriotycznej "Lalki" Prusa,  by nasi następcy nie musieli cierpieć estetycznych i umysłowych tortur tuż po wyjściu z macicy. 

Q. 


PS. Poprawki były wprowadzone w jakiś czas po publikacji - za błędy gramatyczne przepraszam, tablet to mimo wszystko nie laptop z fizycznie egzystującą klawiaturą.
PS2. Zmiany graficzne - staram się znaleźć kompromis między moim poczuciem piękna, a czytelnością tekstu....

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz