niedziela, 26 kwietnia 2015

Memory flashback

W sumie sam nie wiem czemu zacząłem z nudów czytać swoje stare posty,  te z samego początku i te trochę późniejsze.

Wiem natomiast że  kręcąc z niedowierzaniem głową uśmiałem się niczym pijak z durnego suchara z wykorzystanych konstrukcji językowych,  które z potoczną mową mają tyle samo cech wspólnych co mrówka i kontrabas.

Do tej pory nie jestem w stanie sam sobie odpowiedzieć na pytanie: Jakim zarządzaniem dzikiego fuksa związanego chyba z neuroprzekaźnikami napisałem to wszystko na trzeźwo...

I widzę co ostatnio jakoś zatraciłem w moim stylu pisania:
To pozytywnie napędzające szaleństwo filozoficzne,  tę czysto umysłową radość z kpienia z czegokolwiek,  bez jakichkolwiek spojrzeń w tył na rozsądek z pogardą oglądający coraz bardziej finezyjne wybryki w języku.

Z jednej strony wyrobiłem się ciutek literacko,  przez co mniej już skrótów myślowych,  a z drugiej zgorzknienie rzeczywistością zaczęło zabijać cudownie różowy obłoczek pozytywnej energii,  która jakoś potrafiła się przebijać,  przesączać w głąb umysłu nawet przy bardzo poważnych rozważaniach na trudne tematy.

Aż strach się bać dokąd to zmierza...


Jednak spróbuję ponownie,  z raz może dwa napisać coś,  do czego będę mógł wrócić za rok i śmiać się jak głupi do śmierdzącego sera, tylko po to,  by chwilę później zostać rozjechany przez pociąg z refleksją: Eureka,  to ma sporo sensu!

Q.

Ps.  Tylko jak to osiągnąć??
To jednak jest wstępne pytanie prowadzące do kolejnego wpisu.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz