piątek, 1 maja 2015

Feel the change

Kolejna z moich dziwnych pararealnych historii, jeśli chcecie to poczytajcie:

Oto lawirując między prawdą i aluzją kreuje się świat przedstawiony.
Doprawiony szczyptą ironii, brzęczący przeciągle planową nutą fałszu...

Zaczyna się prosto, ot kolejna znajomość, niby zwyczajna niby wyjątkowa, jedna z wydawałoby się wielu jakie przez czas życia przyjdzie nam zawrzeć, z przyzwoitości, dla interesu, dla przyjemności.

I nie wyróżniała by się też niczym szczególnym, zwykłe spotkania dwojga ludzi, w normalnych miejscach i przypadkowym czasie, czasem jednak poprzedzone jakimiś wstępnymi ustaleniami, czasem również kończone końcową wymianą zdań na jednej z ogólnodostępnych platform antysocjalizujących populację. Niekiedy wzbogacone nieumyślnym żartem, lub zatrute głupią wpadką.
Zwykła znajomość jakich wiele...

Jednak nagle coś się zmieniło, zaistniały dotychczas skrzętnie omijane tematy, pojawiły się sugestie prowadzące logiczne retrospekcyjne analizy na dzikie manowce fikcji i marzeń.
Powstały setki pytań, których przecież nie zwiniesz i nie wręczysz niczym bukietu z róż...

I w tym momencie umysł odmówił kooperacji, a problem jak interpretować zmiany behawioralne w znajomości w sposób możliwie obiektywny pozostaje niedookreślony, podobnie jak świat wykreowany.

Dla ciekawskich -utknąłem na konstrukcji filtra emocji osobistych.

Bez tego kluczowego elementu nie jestem  w stanie odfiltrować i odrzucić patyny emocjonalnej z wspomnień.

I jeśli go nie uda mi się go jakoś sklecić, wszystkie analizy post factum z pozycji uczestnika, będą co najmniej niejednoznaczne, w najlepszym razie niedokładne, w najgorszym po prostu fałszywe.

Gorzkie podsumowanie tego całego zamieszania - są rzeczy, do których nawet ja swojego umysłu zmusić nie umiem...

Szkoda tylko tego, że taki model byłby diabolo użyteczny w przyszłości.

Q.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz