sobota, 2 maja 2015

Światy wymyślone: Bogini wojny

Tym razem niejako odbijając sobie wczorajszą porażkę najczystsza fikcja w krótkiej formie.
Tych którzy czytali ten tekst pod starym linkiem między 11 a 19 w dniu publikacji serdecznie przepraszam. Zobaczyliście szkielet fabularny, bez opisowych mięśni i skóry. Makabreska....


Tło muzyczne(Laibach)
Alternatywa(Woodkid)



Budzisz się gwałtownie, szarpnięciem brutalnie rozwierając spierzchłe powieki.
Chwila, moment, gdzie ja do cholery jestem? Pierwsze myśli po przebudzeniu, zwykle powolne, poświęcone na kontemplację snów i dni minionej chwały, jednak tu...

Tu latają te pieprzone smolisto-czarne kruki, tu chcesz wiedzieć skąd bierze się ten koszmarny ten smród żywcem palący zatoki i wreszcie czemu całe niebo jest zasłonięte,pulsujące stroboskopowo od złowieszczego łoskotu wielkich skrzydeł tych zasranych ptaszydeł.

Odwracasz powoli głowę, wątpiąc w to co widzisz, w stan swoich zdrowych przecież zmysłów, odrzucając otoczenie jako zwykłe niedorzeczne urojenie, część snu na jawie; co u...

Jakieś zwały trupów w miejsce parków i trawników, poprzepalane wraki czołgów przemieszane z rydwanami, i resztkami rycerskich zbroi zastępują nowoczesne przeszklone biurowce, jakaś lepka mieszanka metalu i kości zastępuje typową kostkę brukową chodnika.

Co to za pierdolony koszmar!?  - wyrywa się krzyk. Umysł przenika zimny chłód narastającej paniki.
Uciekać szepcze, spierniczać byle dalej. Szybko, coraz szybciej serce pompuje adrenalinę do kończyn. Już podrywasz się do biegu, błogosławionej ucieczki z tego porąbanego świata gore...

Wtem okrywa cię blask, oślepiony szarpiesz oczami na wszystkie strony. Panika ustępuje przerażeniu, czysty zwierzęcy strach wycieka porami skóry. Wiesz, ze będziesz walczył. Do końca, do ostatniego zerwanego ścięgna, ostatniego pękającego mięśnia...

I nagle podchwytuje twój skołowany, rozbiegany na wszystkie strony wzrok oszołomionego zwierzątka, ona -  Bogini wojny, wcielenie uosobionej idei piękna: jej miodowa skóra lubieżnie spływa cieniutkim batystem aż do kostek.
Tyle tylko zdążyły zarejestrować moje kalekie przeciążone zmysły, zanim...

-Witaj- mówi, natychmiast rozpuszczając wszystkie wątpliwości, kojąc rozpalone stresem nerwy. Ryzykuję krótkie spojrzenie załzawionych oczu na jej twarz, gdzie perfekcyjny owal okalają kasztanowe włosy lśniące od blasku wszechobecnej łuny.
Pożogi podkreślającej jedynie doskonały krój jej wiśniowych ust.

-Zostałeś wybrany do przejścia ostatecznej próby. Dotrzyj do mego domu, a tam otrzymasz swoją wiekuistą nagrodę - jej głos niczym symfonia z doskonałą subtelnością wibruje na akcentach, mimowolnie wprawiając najróżniejsze części mojego ciała w niekontrolowany dygot.

-Pamiętaj, z tej drogi nie ma już odwrotu. - Szepcze mi zmysłowo tuż obok ucha, tylko po to by ułamek sekundy później zabrać mi cały rozsądek, przysłaniając go swoimi lodowcowo-błękitnymi sarnimi oczyma, które mamiąc nakazują, hipnotyzują jednocześnie obiecując. Takie oczy muszą mówić prawdę - tylko ta myśl zdołała ostać się z pogromu jaki wywołała swym widokiem w mym umyśle.

-Ty... moja... zawsze - bełkocze moje zeschłe na wiór gardło, kierowane ogłupioną świadomością.
Trel jej śmiechu przebija mnie na wylot, serce i duszę rozpaloną mieszanką pożądania, pragnienia i niepohamowanego absurdalnego szczęścia.
-Idź! Idź i pokaż co dla ciebie znaczę. - rzuca już przez ramię, rozkołysanym krokiem płynąc w dal.

***
Idziesz więc po drodze z martwego mięsa, czołgasz się w jeziorach na wpół-skrzepłej krwi, zasilając je swą własną wyciekłą z ran po cudzych kościach wbitych głęboko w moje trzewia i sączącą się powolutku z niezliczonych zadrapań od wspinaczki po  wypalonych wraków maszyn, deptania paznokci, paliczków, czy zębów innych, jakże niegodnych jej doskonałości.

Resztki ubrania wiszą w strzępach na zgarbionych zmęczeniem plecach, radośnie kołysząc się w podmuchach wiatru wzniecanego przez przelatujące tuż nad głową kruki. Zmęczenie ogniem wypala swe ścieżki w skatowanej materii

Jednak już blisko szepczesz sam do siebie, już tylko chwila i znów ją zobaczę. Uwielbionego myśli tysiącami krwawego anioła zagłady, moją miłość, moje przeznaczenie.

Nagle łapie mnie za nogę jakieś wpółprzegniłe beznogie truchło.
Nazistowskie oznaczenia wskazują na wysokiego rangą zbrodniarza, niemal na pewno jedno z tych amoralnych ścierw  pilnujących, patrolujących ichnie liczne obozy zagłady.
- Nein... - skrzypi cicho.Jego słowa bardziej przypominają szelest opadłych liści szarganych zimowym wiatrem niż normalną ludzką mowę.
-Nein tam polnische, tam zagłada...

Cios znalezioną kością udową, służącą za jakże wygodny kostur, z obrzydliwym mlaskiem urywa mu resztki szczęki. Kolejne spadają na czoło, barki, strzępy ręki owinięte pleśnią i gangreną.
Umysł wrze gniewem, z zapamiętaniem wyjąc do siebie niczym modlitwę:
Jak on śmie! Jak on może krytykować mój ideał! Jak on śmie!

***

Widzisz już drzwi,  już niemal dotykam zaropiałymi, zbolałymi opuszkami klamki.
Upadam. Resztkami gasnącej woli udaje się zmusić rękę do szczątkowego posłuszeństwa.

Palce, klamka, pchnij! Mocniej durniu, myśl o nagrodzie...

Uchylają się po trwającej wieczność chwili z rwącym resztki nerwów jękiem rozkoszy zawiasów.

Pełzniesz więc przez bogato rzeźbiony motywem czaszek i mieczy próg...

Po nagrodę
Wieczystą
Po szczęście
Nieskończone
Po zagładę
Oczywistą
Na śmierć...


Zakładanie istnienia jakichkolwiek podobieństw między światem opisanym, a znanymi mi osobami jest czystą wredotą zakładającego takowy stan rzeczy.

Q.

Ps. Został mi z tego mikro opowiadania jeszcze koncept dyktatorów i zbrodniarzy wojennych jako maluczkich piesków rozpaczliwie skamlących o odrobinę uwagi od bogini u stóp jej tronu. Może kiedyś gdzieś się to wykorzysta...

Ps2. Pierwotny koncept zakładał urwanie tekstu w jakimś kulminacyjnym punkcie, oraz napisanie 5 linijek niżej wielkimi kapitalikami "Reklama", ale jak sobie stwierdziłem - od tego mamy publiczną telewizję, więc po co powtarzać nudny schemat


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz