wtorek, 5 maja 2015

Szacując szacunek?

Czy wszyscy wokół nas zasługują na szacunek?

Kiedyś, gdy byłem bardziej porywczy, bardziej gniewny i podległy emocjom, zwykłem mawiać:

Na szacunek trzeba sobie zasłużyć!

Teraz już kilka lat po tym, jak zrozumiałem, że tak żyć się nie da, ponownie wracam do tej kwestii,

Teraz, czyli niemal cztery lata po tym jak bliźniaczo podobny temat służył mi za prezentację maturalną z języka ojczystego.
Pamiętam do dziś: Wybory ostateczne i wartości fundamentalne człowieka w oparciu o piekło, które rozgrywało się w żydowskim getcie w przeddniu powstania. Nie jest to dokładny tytuł mojej prezentacji.

Wszystko co się wtedy działo można uprościć do prostej rozpaczliwej walki o szacunek dla resztek człowieczeństwa jaki pozostawiono mieszkańcom tego maleńkiego skrawka świata. O wydrapanie z rąk katów lepszej, bardziej ludzkiej śmierci. Pamiętam jak mówiłem, nie mamy żadnego prawa oceniać ich decyzji. Nie wiemy jak my sami zachowalibyśmy się w obliczu takiego bestialstwa, gdy wszystkie kodeksy moralne stają się zbiorem pozbawionych znaczenia słów na kartach ksiąg.

Czy ichni oprawcy zasługiwali na szacunek?
Wahałbym się nawet przedstawić ich jako ludzi. A mimo to ich życie, choć tak złowrogie zasługuje na szacunek - są drogowskazem pokazującym, jakiej ścieżki nie wolno nam już nigdy obrać.

Więc mamy do czynienia z kolejnym złożonym pojęciem, zależnym od tego jak spoglądamy na świat. Każda odpowiedź jest jednocześnie dobrą i złą, co sprawia ważenie, że odpowiadają za to jakieś dziwne nieznane fizyce kwanty.

Jednak czy szacunek, już współcześnie, należy się osobie, która traktuje cię jak szczeniaka, któremu można bezkarnie pogrozić palcem, pokrzyczeć i patrzeć jak się kuli w sobie i wycofuje?

Wiele takich pytań uzyskało odpowiedzi na przestrzeni lat. Nigdy jednak nie złożyło się tak aby odpowiedź wypracowana na pytanie rozgrywające się w określonych okolicznościach, stanowiło idealne dopasowanie do niemal identycznego pytania, ale już w nieco zmienionej scenerii.

To właśnie dlatego wielu uważa, że filozofia jest nauką bezużyteczną, jałowym przesypywaniem z pustego w próżne. Mnie osobiście jednak, ta wyklęta, męcząca umysły filozofia pozwala żyć w tym świecie, koegzystować z innymi w rozwarstwiającym się społeczeństwie. A nawet pomimo mojej szczególnie mocnej skłonności do pesymistycznego czarnowidztwa, umożliwia mi znajdowanie okruchów radości na tym świecie.

I dlatego niewątpliwie zasługuje na dogłębny szacunek. Tak samo jak każdy z nas, egzystujących na tej planecie. Niezależnie od poglądów, rasy, religii, czy statusu społecznego. Jednakże wątpię, aby powszechny wzajemny szacunek mógł stanowić panaceum na dręczące nasz gatunek problemy z agresją, niezrozumieniem, zazdrością.

Tu może pomóc tylko czas liczony nie w dekadach, czy mileniach. Czas liczony w skali geologicznej: miliony lat powolnego doskonalenia społeczeństwa - to mogłoby przynieść wymierne efekty. Szkoda tylko, że do tego czasu zdążymy się wzajemnie powybijać do ostatka.


Q.

Ps.  Pisany dzień później: sytuacja, o którą retorycznie się pytam w rzeczywistości ma nieco inne znaczenie.  Wszystkie osoby znające szerszy kontekst wypowiedzi,  które poczuły się w związku z tym urażone,  przepraszam.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz