Tak właściwie to ten wpis mógłbym zacząć i zakończyć już teraz. Prostymi słowami : Eureka!, tylko że tak naprawdę to brzmi Eureka???, bo zanim skończyłem pisać eureka "!" ugiął się pod ciężarem niesionej idei...
Na początku małe zastrzeżenie: czytacie to na własną odpowiedzialność, a ja jako autor nie jestem jeszcze sklasyfikowany jako mentalnie obłąkany...
W sumie to nie miałem pisać, bo brak planu i strategicznego celu do osiągnięcia lub zdezelowania. Ale jakoś tak się stało że idąc od banalnego pytania( a pytań może być dalej sporo) skończyłem gdzieś w mętnych oparach absolutu filozofii.
Jeśli jeszcze nie uciekliście z dzikim wrzaskiem, a wrodzona ciekawość lub brak instynktu samozachowawczego nie pozwala Wam przerwać czytania, to zapraszam na krótką wycieczkę pokręconymi szlakami moich myśli.
Wszystko zaczęło się od pytania, ktore w sumie bardziej przypomina fakt: ludzie tak po prawdzie zawsze są samotni...
I juz widać ten zawód na twarzach - gdzie samotność, a gdzie obłędna filozofia by me, i gdzież wzmiankowane wszechświaty...
Ale first thing first. Lecimy chronologicznie:
Kiedyś w epoce gdy na Ziemii chodziły pradawne paszczury ( w sumie to dalej chodzą) pisałem że obiektywizm nie istnieje. Ta sama ścieżka w gąszczu logicznej argumentacji pokazuje mi, jak i Wam, jak bardzo samotnym stworzeniem jest człek. Że zamknięci w puszce twarzoczaszki tworzymy iluzje zrozumienia innych, gdy cały czas pozostają dla nas obcy. Wiążą się z tym ograniczenia naszej percepcji i inne takie milusie słowa.
I wszystko było by ok, wszyscy byli by happy, a wpis by się tu skończył, gdyby moja galareta neuronalna, z przyzwyczajenia nazywana mózgiem nie zaaplikowała sobie hormonalnych dopalaczy...
Gdzie z bliżej nieznanych związków funkcji poznawczych, parcia rzeczywistości na idee i vice versa, niczym meteoryt nad Rosją eksplodowała we mnie pewność: kreujemy własne wszechświaty vel rzeczywistości jak matioszki ukryte w tej wiekszej badanej "naukami"*...
I na Wasze szczęście w tym momencie moje zdolności analizy abstrakcyjnych fantów zrobily Windowsowski bluescreen...
Więc to już koniec, tak trochę bez puenty.
Ale takie jest już życie i trzeba z tym żyć.
* O" naukach" i o tym jak przerabiają piękne złożone układy idei-rzeczywistość na pył faktów rozwiewany wiatrem ignorancji napisze się innym razem.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz