niedziela, 16 marca 2014

Wszechświatowe ja

Tak właściwie to ten wpis mógłbym zacząć i zakończyć już  teraz.  Prostymi słowami : Eureka!, tylko że tak naprawdę to brzmi Eureka???,  bo zanim skończyłem pisać eureka  "!" ugiął się pod ciężarem niesionej idei... 


Na początku małe zastrzeżenie: czytacie to na własną odpowiedzialność,  a ja jako autor nie jestem jeszcze sklasyfikowany jako mentalnie obłąkany...

W sumie to nie miałem pisać,  bo brak planu i strategicznego celu do osiągnięcia lub zdezelowania. Ale jakoś tak się stało że idąc od banalnego pytania( a pytań  może być dalej sporo)  skończyłem gdzieś w mętnych oparach absolutu filozofii.

Jeśli jeszcze nie uciekliście z dzikim wrzaskiem, a  wrodzona ciekawość lub brak instynktu samozachowawczego nie pozwala Wam przerwać czytania,  to zapraszam na krótką wycieczkę pokręconymi szlakami moich myśli.

Wszystko zaczęło się od pytania,  ktore w sumie bardziej przypomina fakt: ludzie tak po prawdzie zawsze są samotni...
I juz widać ten zawód na twarzach -  gdzie samotność, a gdzie obłędna filozofia by me,  i gdzież wzmiankowane wszechświaty...
Ale first thing first. Lecimy chronologicznie:

Kiedyś w epoce gdy na Ziemii chodziły pradawne paszczury ( w sumie to dalej chodzą) pisałem że obiektywizm nie istnieje. Ta sama ścieżka w gąszczu logicznej argumentacji pokazuje mi,  jak i Wam,  jak bardzo samotnym stworzeniem jest człek. Że zamknięci w puszce twarzoczaszki tworzymy iluzje zrozumienia innych,  gdy cały czas pozostają dla nas obcy. Wiążą się z tym ograniczenia naszej percepcji i inne takie milusie słowa.

I wszystko było by ok,  wszyscy byli by happy,  a wpis by się tu skończył,  gdyby moja galareta neuronalna,  z przyzwyczajenia nazywana mózgiem nie zaaplikowała sobie hormonalnych dopalaczy...
Gdzie z bliżej nieznanych związków funkcji poznawczych, parcia rzeczywistości na idee i vice versa,  niczym meteoryt nad Rosją eksplodowała we mnie pewność: kreujemy własne wszechświaty vel rzeczywistości jak matioszki ukryte w tej wiekszej badanej "naukami"*...

I na Wasze szczęście w tym momencie moje zdolności analizy abstrakcyjnych fantów zrobily Windowsowski bluescreen...

Więc to już koniec,  tak trochę bez puenty.
Ale takie jest już życie i trzeba z tym żyć.



* O" naukach" i o tym jak przerabiają piękne złożone układy idei-rzeczywistość na pył faktów rozwiewany wiatrem ignorancji napisze się innym razem.

Q. 


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz