środa, 22 października 2014

Cena informacji

To niestety  będzie kolejny smutny wpis w stylu: Oto durnie jest oczywistość świata, macie i patrzcie jak was na tym cynicznie dymają jak chcą...

 
W sumie zaczęło się od mojego pewnego "znajomego" i "genialnej promocyjnej lokaty" w pewnym banku, do której założenia serdecznie nakłaniał.
Nie wiem czy 55 złotych za sprzedanie własnych danych osobowych to dla was  dużo czy mało...
Jak dla mnie to kwestia wyceny własnej wartości, przez analogię wątpię aby ktoś kogo nie zmuszają do tego okoliczności sprostytuował się za  tę kwotę...

Więc dlaczego łykamy takie promocje niczym złota rybka karmę?

Bo wydaje się nam, że poza jakimś łatwym do spełnienia warunkiem to niemal darmowe pieniądze.

Wierzymy tym samym w system w którym jedynie rzeczy materialne mają wartość,a cała reszta to takie zunifikowane duchy bez wartości krążące w innych nieobserwowalnych wymiarach. Nie uwzględniam tu ludzi na wspomagaczach, dopalaczach i psychotropach, za co przepraszam, ale z braku doświadczeń nie jestem w stanie odwzorować ich perspektywy widzenia świata.

Taki system watościowo-materialistyczny jak się można z łatwością domyślać funkcjonował przez tysiące lat. Od barteru po parytet złota, a nawet współcześnie jako fragment większego systemu nadającego określoną wartość materialną informacji, jeśli chcecie wiedzieć więcej - ekonomia tak naprawdę nie jest trująca dla umysłu.

Obecnie, o czym nieraz boleśnie się przekonujemy, coraz większą "wartość" ma informacja nie po przekształceniu w materialną postać, ale jako dane. Dane, które przemieli nasz podręczny komputer, dane które wprowadzamy w jakiś sposób do umysłów, jak i dane o nas samych, dla  których uzyskania niektórzy gotowi sa oddać góry złota i włamać się niemal wszędzie, a nawet zaprzedać się diabłu na wieczyste molestowanie...

Tak na dobra sprawę, człowiek w stadium pieluszkowym poza bezdyskusyjnym  potencjałem który może rozwinąć lub zmarnować oraz zalążkami osobistych preferencji, posiada tylko pewną nadaną mu przez troskliwych rodziców wartość w postaci danych osobowych, którą to wartość formalizujemy oczywiście adekwatnym papierkiem.

Na moje i wasze szczęście, już jakiś czas temu jakieś mędrki zorientowały się, że informacja w postaci danych będzie cenna i zaczęły wdrażać, mniej lub bardziej kalekie sposoby ochronienia jej przed naszymi demonami chciwości. Konsekwencje ich decyzji w starciu z rozbuchanym duchem wolności w dziwnym ludzkim kontekście widzimy jako ogólnoświatowe zawody w rzucie gównem na odległość, bo do tego poziomu dociera dyskusja o prawach autorskich, podatkach za ich użytkowanie i sposobach ich egzekwowania.

Natomiast środkami oddziaływającymi z rzeczywistością dla tak wyewoluowanego systemu prawnego są między innymi: patenty i umowy  "sprzedaję nerkę, wątrobę i połowę mózgu" w mojej nomenklaturze, a bardziej oficjalnie - umowy licencyjne, oraz nie mniej ważne prawa o ochronie danych osobowych, które z jakąż łatwością porzucamy widząc majaczące widmo zysku.

Więc ceńcie się jeszcze póki możecie...

 

Q.

 

Ps. Argumenty w stylu: "Ale na razie nie dzwonili..." nie są argumentami, które jestem w stanie zrozumieć , ponieważ zwłoka w komunikacji może wynikać ze złośliwości bankowców, pozwalających ofierze zapomnieć o sprawie, aby potem złapać ją z opuszczonymi spodniami...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz