piątek, 9 maja 2014

Nieodmiennie urojone rzeczywistości, część 1-ostatnia

To nie jest jakakolwiek kontynuacja poprzedniej mikro serii świata na poły alternatywnego. To tylko na wpół zapomniane marzenie zwichrowanego umysłu.


Ten koncert Bacha, pamiętasz go kochanie? 
Mój cichy głos łagodnie szemrze w jej uszach. Gdzieś w tle, niczym spóźniona refleksja trzaska kominek.

Pamięta, jej oczy błyszczą zrozumieniem, zupełnie jak wtedy...
Ach wspomnień czar, tak jakby 20 lat dzielące te wydarzenia nigdy się nie wydarzyło.

Jakby to było raptem wczoraj, gdy stremowanym głosem rwącym się z emocji wychrypiałem kocham, a Ty uśmiechnęłaś się  i odszepnęłaś:

-Przecież wiem głuptasku. Też Cię kocham.

Kiedy to minęło... Te wszystkie piękne lata? Jej głos mimo upływu tych wszystkich lat, mimo licznych wzlotów i porażek wciąż wzbudza dreszcze powoli biegnące wzdłuż kręgosłupa.

Nagły przenikliwy pohuk przeklętej sowy rozbija w pył całą tę misternie uplecioną z myśli scenerię.
Znów jestem sam, nocą w pustym parku. 
Odrapana ławka wygląda jeszcze gorzej niż gdy na niej siadałem.

Resztki rozbitego marzenia niczym szarpnele kołaczą jeszcze po umyśle, rozwiewając się w narastającej powoli, jakże bolesnej rzeczywistości.

Uczucia szarpią się jak wściekły pies trzymane stalowym łańcuchem rozsądku. 
Boli myślisz...
Boli... szepczesz w puste alejki obsadzone starymi drzewami.
Boli.... wyjesz bezsilnie do Księżyca, pogodnie oświetlającego psie odchody ozdabiające zasikane trawniki.

Nastaje cisza, z rzadka rozrywana pohukiwaniem tej przeklętej sowy.
Przypadkowa chmura zasłania Księżyc, łaskawie okrywając peleryną ciemności tę żałosną scenę...

Q.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz