czwartek, 10 kwietnia 2014

Coś mi uciekło...

Tu miała powstać 3 część "Takiej pięknej nierzeczywistości". Jednak po dwóch godzinach walki z samym sobą powstał tekst nierówny i ogólnie be fe i ohyda...  



Odrzuciłem go...
Zabrakło mitycznej nierelatywistycznej cząstki natchnienia trafiającej w obszar wielkości łepka od szpilki.
To coś co nie przyśniło się dowolnym filozofom na przestrzeni lokalnej emanacji czasoprzestrzeni.

Człowiek trafiony taką cząsteczką wpada w twórczy szał.
Projektuje epokowe wynalazki, pisze eposy, owija sobie wokół palca najpiękniejsze dziewczyny.
Wszystko to  jakoś tak mimochodem. Bez wysiłku, bez stresu i od razu doskonale.

Perfekcja w stylu instant. Wystarczy zalać czasem.

Kompletnie nad tym nie panujemy...

Raz jesteśmy pełni idei, oceany pomysłów przyjemnie w nas bulgoczą
A chwilę później dekonstrukcja wykorzystująca alogiczności w strukturze paradygmatów
pozostawia dymiące szczątki nadgniłych znaczeń i sparszywiałych idei, dokładnie w chwili gdy zamierzamy nasz niebyły ocean trochę uszczuplić.

Cóż może następnym razem wszechświat przestanie się zabawiać Waszym kosztem i pozwoli mi wykorzystać tę malutką garstkę ocalonych pomysłów do napisania wyczekiwanej kolejnej inkarnacji fikcji literackiej ciasno splecionej z rzeczywistością.

Q.






Brak komentarzy:

Prześlij komentarz