środa, 9 kwietnia 2014

Oceń mnie jeśli potrafisz

Wbrew sugestywnemu tytułowi nie napiszę sobie o powierzchownej ocenie powierzchowności skórnej naszych twarzoczaszek. Rzecz się będzie rozchodzić o sensowności lub też jej braku w używaniu testów na IQ.


Czym tak w sumie jest IQ? Szybki googling i miła chwila z Wiki pozwalają stwierdzić, że jest to forma oceny naszej inteligencji w wybranej skali punktowej.

Natomiast inteligencja to coś czego deficyt na tej planecie osiągnął wartości krytyczne.

Patrząc bardziej trzeźwo inteligencja to szybkość przyswajania i  przetwarzania danych przez nasz umysł.
Szkopuł w tym że przetwarzamy dane wielopoziomowo.
Zdecydowana większość testów IQ nadaje się już na wstępie tylko do nawożenia ogródka, a i to nie zawsze...

Te nieliczne perełki które faktycznie coś testują, uwielbiają się skupiać na zdolności do generowania poprawnych skojarzeń.
Chodzi o wsadzenie walca w okrągłą dziurkę, a nie tą sześciościenną, znalezienie kolejnej cyfry w ciągu lub wykluczanie frajera z grupy o podobnych poglądach i inne takie życiowe przykłady.
To tylko w szalonych porywach 50% całości ludzkiej inteligencji.

Gdzieś rozpuściło się testowanie zachowań społecznych. 
Wsiąkło w niebyt niczym ruski trotyl, badanie zdolności do tworzenia pozornie alogicznych powiązań, nazywane intuicją i z nieznanych przyczyn będące wyłączną domeną pań.

A co z zapomnianą w erze 3D i Dolby Digital wyobraźnią przestrzenną? To już nie jest oznaka inteligencji?
Może nie dla hermetycznego plemienia informatyków z krainy dymiącego krzemu...

I wbrew zwyczajowi na pytanie o sensowność odpowiecie sobie sami 

Q.







Brak komentarzy:

Prześlij komentarz